Co tu dużo owijać w bawełnę - pocę się jak sam humbzdzioł, nie ma
znaczenia czy owinę się w te bawełnę czy nie. Śmierdzi ode mnie spod
pach często, wiecie taki zapaszek polskiej cebuli.
Ostatnio jak wyszedłem do sklepu po bułki typu tyłki (te duże, z
przedziałkiem na połowie, chyba jedne z tańszych) zauważyłem, że w
kolejce w sklepie stoi Janusz Korwin Mikke. Ale beka - pomyślałem i już
chciałem klikać na nagrywanie w telefonie gdy ten nasz ulubiony koleżka
obrócił się i powiedział "Cz-cz-cześć, w-wy-witam ciebie typeczku"
Strachłem i powiedziałem, że to mój stary dzowni, żeby mu pasztet
najtańszy kupić, żeby nie myślał, że nagrywam. On na to "Ale
pos-s-słuchaj mnie, p-panie lewacki ter-r-r-r-oryst-t-o. Sobie pan
żyjesz, żresz i śmierdzisz. Podobnie śmierdzą żyjątk-ka, które hoduje
moja żona, nazywają się ru-ru-rurkowce" Powiedziałem, że to dlatego, że
tak tak biegłem wybrać najjędrniejsze bułki typu tyłki. JKM bezwzględnie
zaznaczył, że musi kupić mi jakiś dezodorant, a w zamian za to ja na
niego zagłosuję. Zgodziłem się. Pozwoił mi nawet wybrać dezodorant taki
jaki chcę. Wybrałem Old Spice w sztyfcie, Ozajasz twierdzi, że nie można
nic kupić bez wcześniejszego sprawdzenia i wypróbowania danej rzeczy,
bo lewackie śmiecie są wszędzie, znowu go posłuchałem.
Nic mi się nie podobało, powiedziałem o tym Januszowi.
Janusz wtem krzyknął "A-A-AAAA NIE BYŁO TAM CZA-AASEM ISLANDII?" po
czym przejechał mi wąsem po czole, zostawiając krwawą szramę i
niezapłacony rachunek za zakupy w tym dezodorant i spierdolił do Sejmu,
krzycząc, że ten rok będzie rokiem u-pe-eru.
Ja bez wachania, szybkim ruchem zajebałem siatki z zakupami ze sklepu i uciekłem do piwnicy.
Tak powstała niewidzialna ręka rynku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz